wtorek, 18 grudnia 2012

Louis cz. 5

         Tak się przestraszyłaś, że aż się popłakałaś i cała się trzęsłaś.chłopcy próbowali cie uspokoić. Brałaś nawet środki uspokajające. Dopiero one ci pomogły.. Siedziałaś skulona w szlafroku i myślałaś nad milionem rzeczy na raz. Nagle powiedziałaś do chłopców.
 - Mam zamiar wyjechać jak najdalej stąd...
 - Dlaczego?- zapytali się ciebie chłopcy chórem.
 - Muszę wyjechać...Dla dobra Lou.. Nie wiem cy mu czegoś nie zrobią..-powiedziałaś.
 - Jak ciebie przy mnie nie będzie to ja umrę z żałości!-Powiedział Lou.
 - A ja umrę bo nie będziesz już mi robiła takich dobrych kanapek!-powiedział Niall.
 - Ty tylko  o jedzeniu.. -powiedział Liam do Niall
 - Ale ja muszę!-powiedziałaś.
 - Nie możesz!-powiedział Lou.
 - Dlaczego?-zapytałaś.
 - Bo cię kocham..- powiedział Lou
 - Moja przyjaciółka z uczelni przeprowadziła się do Polski... wyrobie sobie paszport i lecę do niej...-powiedziałaś.
 - To ja pojadę za tobą... Fanki z Polski nas długo już błagają żebyśmy do nich przyjechały.. będziemy mieli okazje  spełnić ich prośby..- Powiedział Lou.
 - Nie ma mowy!- powiedziałaś.- No dobra do Polski możesz pojechać, ale mnie nie szukaj! Zapomnij o mnie raz na zawsze!- powiedziałaś.
  - Nie mów tak!-wykrzyczał Lou
  - Jeszcze sobie kłopotów przeze mnie narobisz.. Idę spać. -powiedziałaś markotnie.
 Położyłaś się na kanapie i próbowałaś zasnąć. Usłyszałaś jak Louis mówił :
 - Wy wróćcie do domu  i się wyśpijcie, a ja zostanę z [T.I] bo  nie wiadomo co jej do głowy strzeli.. Czytałem ta etykietkę z tym lekarstwem i było na nim napisane  ze lek może wywoływać skutki uboczne takie jak... Czekaj muszę iść po ta etykietkę.. a nie mam ja w kieszeni.
Louis wyjął etykietę z kieszeni i zaczął czytać:
"Osoba po spożyciu środku może być markotna i roztargniona. Gdy lek działa osoba pod jego wpływem gdy śpi może lunatykować"
 - Przyznam że niezły - powiedział Zayn.
 - Zauważyłem, że przy niej nie jesteś taki dziecinny jak kiedyś..- powiedział Harry.
 - No.. spoważniałem trochę... -powiedział Louis
 - My spadamy... Do jutra..- powiedział Liam, po czym poszedł z pozostałymi chłopakami do domu.
 - Poczułaś że Louis usiadł przy tobie i zaczął cie delikatnie głaskać po głowie.
   Miałaś koszmar w którym widziałaś jak te dziewczyny zebrały się  w większą grupie i miały skierowane w twoja stronę  różnego rodzaju noże i piły. Zaczęłaś uciekać. Później one cie dorwały i zaczęły cie kaleczyć nożami i  żyletkami. leżałaś , a one cie kopały z całej siły, pluły na ciebie i rzucały obelgami pod twoim adresem. Obudziłaś się z głośnym krzykiem i byłaś spocona.
Louis podszedł do ciebie i spytał się co się stało.
 - Miałam zły sen... - odpowiedziałaś.
 - Może chcesz wody?- zapytał się ciebie troskliwie Lou.
    Był już poranek. Obudziłaś się i byłaś zmęczona. Wzięłaś prysznic i szykowałaś się, aby pojechać załatwić wszystkie sprawy dotyczące paszportu.
 - Gdzie ty się wybierasz? - zapytał si ciebie dociekliwie Louis.
 - Pozałatwiać sprawy dotyczące paszportu....- odpowiedziałaś - Idę.. pa.- pożegnałaś się, po czym wyszłaś.
  Louis biegł za tobą i krzyczał:
 - [T.I] ! zaczekaj! Stój!
  Stanęłaś i zapytałaś:
 -  Co?
 -  Proszę! Nie wyjeżdżaj!
 -  Muszę!
 -  Nie, nie musisz!
 -  Louis! Już to przerabialiśmy! Nie chcę znowu zaczynać!
       Wyszłaś za furtkę i nagle ktoś błyskawicznie uderzył tobą o płot. Byłaś mocno przyciśnięta do płoty i zobaczyłaś w postać w kominiarce. Poczułaś okropny ból w szyi. Okazało się że ta osoba lekko podcięła ci gardło.I mówiła coś do ciebie , a le nie zrozumiałaś dokładnie co chyba to było:
  - Zasłużyłaś na to gnido....
  Louis wyszedł za płot i zobaczył tą dziewczynę. Ona go zobaczyła i szybko uciekła. Byłaś cała we krwi i byłaś tak zszokowana cała tą sytuacją że  nic nie czułaś. tylko widziałaś swoją krew która była wszędzie.
Zobaczyłaś Louisa który stał jak słup. Szybko do ciebie podbiegł i cie przytulił.
  -Co ona ci zrobiła? - zapytał.
    Louis z płaczem dzwonił po pogotowie . tak mu się ręce trzęsły, ze numer wpisywał przez minute bo ciągle sobie nie celował w odpowiedzią cyfrę. Nie minęło 10 min, a już było słychać syrenę karetki.
Lekarze szybko wybiegli z  pojazdu i zabrali cię do szpitala. Louis chciał jechać  z tobą, ale ratownicy mu nie pozwolili. Gdy już cie zawozili do szpitala Louis szybko pobiegł do garażu po samochód i jechał za karetka jak wariat by wiedzieć do którego szpitala cie zawożą. Jechał nawet na czerwonym świetle. W sumie ryzykował swoje życie.. gdy przyjechałaś do szpitala podbiegło do ciebie stadko Lekarzy i szybko cie przewieźli na jakąś sale i umyli ci szyję. Przebrali cie w szpitalne ubrania i wzięli cie na badania.
Coś ci dali i już dalej nic nie pamiętałaś. Louis wbiegł do szpitala jak burza. Szybko podbiegł do pielęgniarki i spytał się gdzie jesteś. Kobieta na początku nie chciała udzielić mu żadnej informacji, ale później on jej wyjaśnił że jest twoim chłopakiem i powiedziała mu tylko tyle że jesteś na bloku operacyjnym, pokazała mu miejsce o czekana, Louis usiadł na krześle i na ciebie czekał.minęło kilka godzin i wyszedł z stamtąd jakiś lekarz. Wyglądał na zmęczonego i jakiegoś takiego przygnębionego.. Lou pomyślał, że z tobą stało się coś złego.. Szybko podszedł do lekarza i spytał o ciebie. Także lekarz nie chciał udzielić mu wszelkich informacji dopóki Louis nie powiedział, że jest twoim chłopakiem.
  - Na razie jest jeszcze pod narkozą,  ale będzie wszystko dobrze.Na szczęście Rana nie była tak głęboka by przeciąć jakikolwiek narząd, lecz powiem , że brakowało malutko do przecięcia któregoś z nich. Obudzi się dopiero za pół godziny... Musieliśmy zrobić operację, ponieważ pacjentka miała kawałki metalu w ranie. Zaszyliśmy  ranę i  po ściągnięciu szwów  jej szyja będzie wyglądać jakby nigdy nie była naruszona żadnym ostrym żelastwem. Będzie pan mógł  wejść do niej dopiero  kiedy się obudzi, czyli za pół godziny, ale  pacjentka będzie musiała jeszcze odpocząć.
 - Dziękuję panie doktorze -powiedział Lou.
 - Proszę bardzo- powiedział lekarz z uśmiechem, po czym poszedł w swoją stronę.
   Minęło pół godziny. Louis wszedł do twojej sali i usiadł na krześle przy twoim łóżku. Obudziłaś się i zobaczyłaś przed sobą uśmiechniętego Louisa.
 - Ja umarłam... jestem w niebie...- majaczyłaś.
 - Aż tak źle zrobiła ci ta narkoza?- zaśmiał się Lou.- Nie, Jesteś na ziemi .. ze mną i żyjącymi ludźmi... -dodał.
 - Louis? To ty? - spytałaś dla pewności.
 - Nie, twoja mama.. -zażartował Louis
 - Mama? - zapytałaś majacząc.
 - Boże... nie... To ja Louis...
 - Louis! - zawołałaś niemrawo, po czym łza spłynęła ci po policzku.
    Louis starł łzę z twojego policzka i pocałował cię w czoło.
 - Louis.. Ja przepraszam... Gdybym nie wpadła na ciebie wtedy to byś nie miał teraz takich problemów i żył w spokoju... A tak to musisz się mną opiekować... - powiedziałaś.
 - Nie gadaj głupot.. Ja się cieszę że wtedy na nie wpadłaś...- Powiedział Louis
 - Jestem trochę zmęczona... Mogę pójść spać? Ty tym czasem idź do mnie do domu po jakieś czasopisma jedzenie i ubrania.. - powiedziałaś.
 - Jasne.. To pojadę do ciebie do domu i może kupię ci coś w sklepie?- zapytał
 - Dobrze.. to idź już, a ja idę spać.. Do zobaczenia.
 - To zaraz będę... Pa- Louis się z tobą pożegnał i dał ci jeszcze buziaka w policzek na pożegnanie.








2 komentarze: